Jedno z najstarszych miast w Europie i góra pełna wrażeń obok siebie? W Szwajcarii znajdziecie wszystko. To była jedna z najfajniejszych jednodniowych wycieczek na jakich byłam, a w dodatku dopisało mi szczęście – trafiłam na piękną, słoneczną pogodę.
Dojazd
Do Lucerny dojedziecie samochodem. Centrum jest dość zatłoczone i na drogach trzeba szybko reagować. Parkingu jest tu pod dostatkiem, ale niestety większość z nich, jak nie wszystkie są płatne. Ja zaparkowałam pod dworcem głównym na wielopoziomowym parkingu i zapłaciłam 21 CHF za postój. Do Lucerny dojedziemy również komfortowo pociągiem. Koszt przejazdu standardowo waha się w zależności od tego, jak wcześnie zabierzemy się za kupno biletów.
Dojazd do startu kolejki na Pilatus w Alpnachstadt lub Kriens jest również łatwo dostępne. Spod dworca w Lucernie do Kriens dojeżdża autobus nr 1 – przystanek nazywa się Zentrum Pilatus, podróż trwa jakieś 10 minut. Do Alpnachstadt dojedziemy łatwo pociągiem z Lucerny w około 20 minut.
Wjazd na Pilatus
Tutaj zaczyna się zabawa. Cały Pilatus obwarowany jest kolejkami gondolowymi i zębatymi. Moim zdaniem warto zrobić rundkę w górę i w dół z obu stron, ponieważ każda z nich daje nam niepowtarzalną okazję na piękne widoki i wrażenia. Ze strony Kriens czeka na nas kolejka gondolowa z kilkoma przystankami, na których można swobodnie wsiadać i wysiadać. Po drodze mamy kilka przystanków z różnorodnymi atrakcjami. Ze strony Alpnachstadt mamy zaś okazję przejechać się koleją zębatą pokonującą aż 48% nachylenia powierzchni.
Z kolejki gondolowej można podziwiać piękną panoramę gór! W środku jest dość przestronnie i o ile mnie pamięć nie myli, do jednego wagonika może wsiąść nawet 14 osób.

Niestety zła wiadomość jest taka, że wjazd na Pilatus nie należy do najtańszych. Musimy liczyć się, że wjazd i zjazd z tej góry będzie nas kosztował około 100 CHF/os. Swiss pass tu nie obowiązuje, dla tych którzy go wykupili, nad czym tylko idzie ubolewać. Cały cennik dostępny jest na stronie internetowej (link na dole strony). Ciekawą opcją jest tzw. Goldene Rundfart (Golden Ticket). Wykupując go dodatkowo wlicza nam się podróż statkiem po jeziorze Czterech Kantonów, jeśli mamy na to ochotę. W cenie mamy mówiąc krótko wszystkie środki transportu. Statek, gondole, kolej zębatą, autobus na trasie Kriens – Lucerna i pociąg na trasie Alpnachstadt – Lucerna. Nieco tańszy jest Silver Ticket, w którym wyłączona jest możliwość rejsu statkiem.
Uwaga! Pilatus bywa nieco zatłoczony. Trzeba wliczyć stanie w kolejkach do zjazdu i wjazdu w czas, jaki zamierzamy tam spędzić. Nigdy nie byłam dość odważna, by iść na ostatni ogień i przekonać się, czy wracają po tych, którzy nie zmieszczą się do kolejki zębatej czy gondolowej, ale myślę, że trzeba mieć w głowie myśl, że nie możemy spędzić tam wieczności, a uwierzcie mi o to jest naprawdę łatwo.
Atrakcje góry Pilatus
Kochani, to miejsce wydaje mi się jak małpi gaj dla dorosłych i dzieci. Żałuję, że nie wyjechałam z domu choćby godzinę wcześniej, by móc nacieszyć się bardziej tym, co Pilatus ma do zaoferowania. Poniżej przedstawiam wam kilka pełnych frajdy opcji dla każdego.
Stacja Krienseregg
Liczne miejsca grillowania – to fajne miejsce do posiedzenia dla rodzin – bezpieczna polana, brak krawędziastych gór i raj dla najmłodszych – naprawdę spory plac zabaw. Kiedy odwiedzałam to miejsce zobaczyłam wyluzowanych rodziców i dzieci szalejące razem na zjeżdżalni.
Rezerwat Dragonmoor – szlak tego rezerwatu zatacza koło, a czas jego zwiedzania wynosi około 2h. Trasa należy raczej do tych spokojnych i niewymagających, dostępnych dla dorosłych i przede wszystkim dzieci. W rezerwacie mamy możliwość zobaczenia terenów bagiennych i flory i fauny otaczającej Pilatus. Na trasie znajdziemy ciekawe platformy widokowe.
Stacja Frakmuntegg
Park Linowy – największą zaletą tego parku jest widok na góry i jezioro czterech kantonów. To właśnie widok małego dziecka na platformie, wyglądającego jakby stało na krańcu świata powitało mnie, kiedy wyszłam z kolejki. Dech zapiera widok, jaki roztacza się z tego punktu. Wejście do parku to 28 CHF za dorosłego i 21 CHF za dziecko. W wielopaku są zniżki.
Dragon Slide – czyli zjazd na tzw. Tyrolce, tyle że w środku lasu. Szczerze mówiąc nigdy nie natknęłam się na taki typ tyrolki. Zjazd jest pomiędzy drzewami, co nietypowe – zjeżdża się po łuku, a nie po linii prostej. Przejazd nie jest zbyt drogi i kosztuje10 CHF/os dla dorosłych i 6 CHF/os dla dzieci.
Tor saneczkowy– Rodelbahn – pierwsze, co wpadło mi w oko, kiedy przeglądałam stronę z atrakcjami. Ma 1,3 km długości i wije się imponującą falą w dół zbocza. Przejazd kosztuje 9 CHF/os dla dorosłych i niestety musimy się przygotować na to, że natkniemy się tam na kolejki chętnych. Bilet kupuje się w automacie i można płacić w nim gotówką i kartą. Szczerze mówiąc na tej atrakcji bawiłam się zdecydowanie najlepiej. Niektórzy nigdy nie przestają być dziećmi.

Takie widoki serwuje nam miejsce odpoczynku obok toru saneczkowego. Jezioro Czterech Kantonów spogląda na nas z Pilatusa na każdym kroku! Osobiście zakochałam się w drewnianym niedźwiedziu (przed nim jest jeszcze mały niedźwiadek), mniej więcej tak jak większość szalejących w pobliżu dzieci!

Stacja Pilatus Kulm
Na górze czeka na nas masa atrakcji. Dla głodnych jest restauracja. Dla ciekawskich są trzy punkty widokowe, o ile można je tak nazwać, ponieważ odnoszę wrażenie, że cała ta stacja jest jednym wielkim punktem widokowym. Stacja jest przeszklona, wewnątrz możemy kupić pamiątki. By wdrapać się na jedno ze wzniesień dla lepszych krajobrazów wystarczy nam maksymalnie 15 minut schodami pod górkę. Mamy tu również tajemniczy Dragon Trail czyli szlak wykuty w skale z fantastycznym klimacikiem, który przejdziemy w około 20 – 30 minut (niespiesznie). No i moja perełka, na której widok moje serce się złamało (ponieważ nie miałam czasu tam pójść), kościółek na przełęczy. Budowla wygląda, jakby znajdowała się na krańcu świata, a ze szczytu dość stromą ścieżką jesteśmy w stanie dostać się tam w około 45 minut.


Ścieżka Dragon Trail była naprawdę interesująca. Widać było ciągłe zainteresowanie tym miejscem, gdyż po drodze spotkaliśmy sporo turystów, a każdy z aparatem latał dookoła, żeby uwiecznić nieco widoki (zwłaszcza też, że tanie to nie były…). Z tej ścieżki ładnie widać kościółek, dosłownie obok którego przelatujemy gondolą wjeżdżając na szczyt. Bardzo żałuję, że zabrakło mi czasu, by się tam wybrać, ale podejrzewam, że to nie będzie moja ostatnia wizyta w Szwajcarii 🙂 Tego dnia ciężko było o dobre zdjęcie owej budowli, nad którą się tu tak roztaczam, więc chyba musicie tu po prostu przyjechać i zobaczyć na własne oczy!

Warto wiedzieć...
Nazwa Pilatusa to historia sama w sobie. Pierwotnie górę nazywano Frakmont lub Frakmünt. Z łacińskiego mons fractus oznacza to Potrzaskana Góra lub Rozbita Góra i nawiązuje do bardzo rozczłonkowanej rzeźby masywu. Aktualna nazwa „Pilatus” jest z kolei związana z legendą, według której zwłoki Poncjusza Piłata, zostały wrzucone do niewielkiego jeziora na tej dzikiej i niedostępnej górze. Chociaż to właśnie ta legenda przylgnęła łatką do tej góry, bardziej prawdopodobne że nazwa pochodzi od mons Pileatus – czyli “góry Filarów”.

Widok z jednego z punktów na szczycie góry Pilatus. Stąd góra rzeczywiście wydaje się potrzaskana i kamienista. Jakąkolwiek tajemnicą nie byłoby owiane to miejsce, ewidentnie czarowało ono mieszkańców już od dawien dawna. Nic więc dziwnego, że zaczarowało i mnie. Urok?
Niegdyś wierzono, iż Pilatus jest przeklęty. Każdy kto tam wchodził i zakłócał spokój spoczywającego tam Piłata skazywał leżącą niżej Lucernę na burze i niepogodę. Wierzono w to do tego stopnia, ze zabroniono tam wchodzić. No, aż do momentu gdy nie wpuszczono tam biologa i jego ekipy, którzy zdjęli klątwę poświęcając górę. Jeśli dodamy do tego jeszcze historie o mieszkających tam smokach (podobno potwierdzone przez wielu świadków), człowieku, który zamienił się na Pilatusie w kamień, chochlikach pilnujących koziorożców czy sabatach czarownic i księżycowym mleku, mamy tu niezłą i ciekawą mieszankę. Nic tylko iść i to zobaczyć.
Pilatus leży w tzw. Prealpach Lucerneńskich, w masywie Alp Emmentalskich. Żyją tu Koziorożce, które można podziwiać na… safari.
Kolejka zębata na Pilatus jest czynna sezonowo – na stronie internetowej (link na dole strony) mamy informację, do kiedy możemy się nią przejechać. To dotyczy niestety również wielu innych atrakcji takich jak tor saneczkowy czy park linowy. Zwykle atrakcje te czynne są od kwietnia do października.
Atrakcje, które wyżej wymieniłam to tylko namiastka tego, co możemy robić na Pilatusie. Warto zapoznać się z całą ofertą oferowaną nam przez to miejsce. Może chcemy poszybować w dół na paralotni? Zjeść fondue serowe w gondoli? Popatrzeć na rozgwieżdżone niebo wraz z przewodnikiem? Jest w czym przebierać.
Lucerna
Ciężko nie uważać tego miasta za jedno z najpiękniejszych w tym kraju. Lucerna już od progu wita nas starym budownictwem, charakterystyczną tylko dla niej zabudową i okalającą ją tonią wód rzeki Reuss i jeziora Czterech Kantonów. Tu zewsząd łypie na nas potężna historia tego miejsca i to od razu czuć. Sama nazwa tego miejsca robi wrażenie, gdyż Lucerna jest nazywana “miastem światła”. Podobno jej powstanie wiązało się z pojawieniem się anioła, który wskazał ludziom, gdzie powinni zbudować miasto… i szczerze mówiąc ten anioł musiał znać się na rzeczy. Z Lucerny widać zarówno majestatyczne góry, jak i bezkresną wodę. Trudno o lepsze połączenie.
Wychodząc z dworca głównego od razu widać budowlę ze szkła z enigmatycznym napisem KKL. Ta nowoczesna bryła mieści jedną z najbardziej docenianych sal koncertowych na świecie.
Wizytówką miasta jest oczywiście Most Kapliczny – Kappellbrücke wraz z wieżą wodną – Wasserturm. Miejsce to powstało w okolicach XIV wieku i obecnie należy mu się miano najstarszego drewnianego, zadaszonego mostu w całej Europie. W XVII wieku namalowano szereg historycznych momentów dla Szwajcarii i Lucerny na drewnianych tablicach i umieszczono je wewnątrz mostu. Niestety pod koniec XX wieku miał miejsce pożar i most spłonął niemal doszczętnie. Na całe szczęście został odbudowany i do dziś niektóre z malowideł możemy podziwiać. Wasserturm niegdyś było aresztem i skarbcem, teraz w budynku mieści się obszerna sala konferencyjna. Jak by nie było, nigdzie indziej nie znajdziemy takiego mostu i towarzyszącej mu wieży. W sezonie pięknie przystrojony kwiatami ściąga wzrok wielu turystów i miejscowych, a idąc nim ma się wrażenie, że każdy chce wziąć ze sobą chociaż kawałek tej potężnej, starej konstrukcji ze sobą do domu.

Most Kapliczny nie jest jednak jedynym i o tym warto pamiętać, ponieważ nieco skromniejszy Most Młyński, nazywany też Mostem Plewnym ma również wiele do zaoferowania. Podobnie do Kappellbrücke wewnątrz możemy zobaczyć scenki wymalowane na drewnianych tablicach. Nazwa tego mostu wynika z tego, że niegdyś stamtąd wyrzucano do rzeki… odpadki.
Jaz iglicowy Nadelwehr, który na pewno zwróci naszą uwagę umieszczony jest między mostami i od dawien dawna spełnia funkcję regulatora poziomu wody (dokładnie od 1860 roku). Skonstruowany z drewnianych igieł nadal jest nietknięty nowoczesną myślą technologiczną. Fajnie poczytać sobie o tej konstrukcji zanim się tam znajdziemy. Dla mnie to była nowość.
Kościół jezuitów wynurza nam się nad jednym z brzegów tego miasta pomiędzy wyżej wspomnianymi mostami. To ładna budowla i warta uwagi, gdyż jest dość bogato zdobiona jak na kościoły leżące w Szwajcarii (jednak architektura baroku zobowiązuje). Jest to pierwszy taki kościół na terenie tego kraju.

Ten kościół może nie wygląda szałowo, ale naprawdę jest jednym z NAJBARDZIEJ ZDOBNYCH w tym kraju. Szwajcaria ma raczej ascetyczne poczucie estetyki kościelnej, chociaż co ja się tam znam?
Starówka Lucerny to również jest coś. Nawet jeśli nie mamy pojęcia o tym, że mieszkał tu słynny kompozytor Ryszard Wagner, że bywała tu Królowa Wiktoria czy lubił przesiadywać Goethe, ani że malowidła na ścianach mają kilkaset lat, nietrudno domyślić się, że te uliczki widziały już niejedno. Spacerując po starym mieście niezmiernie łatwo jest poczuć atmosferę tego miasta, oddychać jego historią i czuć średniowieczny klimat, którym emanuje. Na budynkach zobaczymy liczne freski, na placach fontanny i bawiące się wokół nich dzieci. Lucerna naprawdę tętni życiem, a ja zachęcam was do zanurzenia się w uliczki i eksplorację na własną rękę uroków tego miasta. Ja na przykład natknęłam się na baaardzo starą aptekę.
Miło również zauważyć w mieście ratusz, z okrągłym zegarem, w którym nadal obraduje rada miasta. Obok znajduje się też ładna, stara kamienica.
Warto przejść się również na mury obronne Mussegmauer z 9 wieżami, z czego jedna pokazuje ZŁY CZAS (o około jedną minutę…), co uznałam za przejaw szwajcarskiego poczucia humoru. Stamtąd widać ładnie jezioro czterech kantonów, a do owej wieży można wejść, z czego osobiście nie korzystałam.
No i na koniec luksusowa perełka. Zamek Gütsch. Ilu tam sławnych ludzi bywało, to wiedzą tylko te mury. Wesele jednego z najbogatszych szwajcarów? Proszę bardzo. Zamek w obecnych czasach stał się hotelem i mogę się tylko domyślać jak piękny widok roztacza się z jego okien…
Warto wiedzieć...
Lucerna jest nazywana Bramą do Centralnej Szwajcarii.
Będąc w Lucernie można rozważyć wycieczkę pod pomnik konającego lwa, najsłynniejszego kutego w skale pomnika w Szwajcarii. Zwany Lwem Lucerny pomnik poruszył ponoć do głębi Marka Twaina, może i was poruszy równie mocno? Ja niestety nie miałam już czasu na odwiedzenie tego miejsca.
Nie przepadam za muzeami, ale to jednak wpadło mi w oko i nawet żałuję, że mnie tam nie było. Gletschergarden czyli Ogród Lodowcowy to muzeum geologiczne, w którym znajdziemy naprawdę fajne atrakcje. Ryty, kryształy, labirynt luster, szkielet niedźwiedzia jaskiniowego… może być naprawdę ciekawie, zwłaszcza z dzieciakami. Zostawiam link na dole strony.
Góra Rigi czyli Królowa Gór. Jeśli chcemy uniknąć tłumów, a cieszyć się równie pięknymi, górskimi widokami – tutaj powinniśmy się udać. Możemy tam wjechać bez problemu kolejką z gwarancją mniejszego natłoku. No i jeśli masz Swiss Pass, wjeżdżasz za darmo.
W Lucernie niemalże zawsze się coś dzieje, to również stolica kulturalna i królowa festiwali. Przed podróżą warto sprawdzić, czy nie dzieje się tam coś ciekawego.
W Lucernie najfajniejsze jest to, że praktycznie na każdą z tych atrakcji bez problemu dotrzecie na piechotę. Pomimo tego, że te budynki, mosty i cuda architektury zachwyciły już niejednego, ma się nieodparte wrażenie, że odkrywa się ją jakoś tak pioniersko i przez to wyjątkowo. No i ważna sprawa. Lucerna wygląda absolutnie przepięknie o każdej porze roku!
Przydatne linki
ogrody lodowcowe – www.gletschergarten.ch
góra Pilatus – www.pilatus.ch
tor saneczkowy na górze Pilatus – www.rodelbahn.ch