We wspaniałym, bogatym regionie Appenzell, słynącym z sera, sielskich widoków i szczęśliwych krów mamy prawdziwą perełkę. Majestatyczne góry Alpstein, a wśród nich jedna z której rozciąga się bardzo charakterystyczny górski pejzaż, którego nie sposób spotkać nigdzie indziej.
W tym artykule zabiorę was na wycieczkę na Ebenalp i pobliski Schäfler położonych w najmniejszym kantonie Szwajcarii – Appenzell, krainy położonej na wschodzie tego kraju, bardzo blisko granicy z Lichtensteinem. Co roku to miejsce odwiedzają setki turystów. Nasze serca podbija tradycja tego regionu np. świętowanie zejścia krów z pastwisk na jesieni, święta muzyki i tańca, tradycyjne święta sera. Wszystko to sprawia, że każdy znajdzie tu coś dla siebie. Jedni pójdą w podróże kulinarne i zwiedzanie miast i muzeów, inni mogą nacieszyć się górskimi przygodami. W tym rejonie naprawdę nie można narzekać na nudę.
Dojazd
Samochodem należy dojechać do miejscowości Wasserauen. Na miejscu znajdziemy naprawdę imponującą ilość miejsc parkingowych – wszystkich bez wyjątku płatnych. Uwaga! Płacić można jedynie gotówką parkomacie! Postój na parkingu wynosił około 5 CHF na cały dzień i był chyba najtańszym parkingiem, na jakim byłam w Szwajcarii. Co ciekawe był tam parkingowy, który otwierał kolejne miejsca dla turystów… na pastwisku. Bez problemów do Wasserauen dojedziemy również pociągiem. Stacja kolejki gondolowej jest dosłownie naprzeciwko stacji kolejowej.
Wjazd na Ebenalp
Kolej gondolowa na szczyt jest w miarę tania patrząc na szwajcarskie cenniki. Wjazd na górę kosztuje 22 CHF/os a jeśli chcemy również zjechać kolejką w dół 34 CHF/os. Dzieci w wieku 6-15 lat zapłacą odpowiednio 9 CHF/os i 14 CHF/os. Do 6 roku życia wjazd i zjazd jest za darmo. Co ciekawe sprowadzenie na Ebenalp psa również podlega opłacie. Za naszego czworonoga zapłacimy 8 CHF w jedną stronę bądź 12 CHF w dwie strony. Oczywiście jeżeli posiadamy zniżki halbtax jest znacznie taniej.
Na Ebenalp można również wejść pieszo szlakami. Uważam jednak, że tam na górze jest tyle do zobaczenia, że czasem warto oszczędzać nogi na naprawdę zwalające z nóg widoki.

Appenzell
Nazywana krainą szczęśliwych krów. Przepiękne góry, pola i krowy, których w Polsce jest jak na lekarstwo – rasy Brown Swiss. Będąc w tych rejonach warto kupić trochę słynnego sera z tych stron, a najlepiej przyjechać w momencie, gdy odbywa się tu jego święto. Ja przyjechałam w kolejny, pogodny szwajcarski dzień i zostałam nagrodzona takimi widokami!
Wildkirchli i Aescher
Góra Ebenalp słynie z kilku wspaniałych miejscówek. Jednym z nich są unikalne jaskinie Wildkirchli wraz z kapliczką oraz jeden z najstarszych gościńców w Szwajcarii – Aescher. Dojście do tych unikalnych brylantów zajmie nam raptem 15 minut szlakiem ze stacji górnej kolejki gondolowej Ebenalp. Ścieżka jest dość dobrze ubita i w miarę bezpieczna.
Wildkirchli to miejsce przesiąknięte historią. Jest to szereg kilku obszernych jaskiń, wewnątrz których dzisiaj możemy się swobodnie poruszać. Na ścieżkach jest dość ślisko, ale na szczęście mamy dostępne łańcuchy, by móc się przytrzymać. Wiele tysięcy lat temu w tym miejscu żyli Neandertalczycy, a wewnątrz jednej z jaskiń znaleziono niemalże cały szkielet niedźwiedzia jaskiniowego. Niedźwiedzie jaskiniowe właśnie temu miejscu zawdzięczają swoją nazwę. Większość czasu przebywały w jaskiniach w przeciwieństwie do obecnie występujących dzikich niedźwiedzi, które wykorzystują je do zapadnięcia w sen zimowy. Poza niedźwiedziem jaskiniowym znaleziono tam szczątki wielu innych zwierząt np. lwów jaskiniowych czy wilków. Dawniej ludzie wierzyli, że w tym miejscu żyją też smoki… Trzy jaskinie (altar cave, lower cave i upper cave) położone na wysokości około 1500 m.n.p.m z pewnością nadal są pełne tajemnic.
Wewnątrz jednej z jaskiń zobaczymy kapliczkę ufundowaną przez księdza Paulusa Ulmanna. Wokół kapliczki powstał niewielki klasztor pustelniczy zapewniający wyżywienie i wodę dla pielgrzymów, którzy odwiedzali kapliczkę. Niekiedy sprzedawano tu nawet znalezione w jaskiniach pradawne kości. W 1851 roku ostatni pustelnik zmarł i w ten sposób zakończył się kolejny etap historii tego miejsca.
Aescher to jeden z najstarszych gościńców w swoim kraju. Początki jego istnienia sięgając 1860 roku, kiedy działał tu klasztor pustelniczy. Dawne kwatery pustelników przekształcono w dotąd prężnie działające schronisko i jedyną restaurację w pobliskich górach położoną tak wysoko. W tym miejscu odpoczniemy, zjemy do syta i mamy możliwość noclegu. Restauracja szczyci się kuchnią lokalną i szczerze mówiąc nie znalazłam na szlaku czy poza nim nikogo komu nie smakowałyby tamtejsze specjały. Niestety ceny tutaj są równie luksusowe co widoki. Za łóżko w pokoju czteroosobowym zapłacimy około 90 CHF. Ceny w restauracji są dość przystępne i dostępne w menu dostępnym na stronie (link do strony na samym dole). Narzekając na ceny w Aescher musimy jednak mieć na względzie, że wszystkie produkty dostarczane są tu koleją gondolową lub helikopterem, a dostęp do wody uzależniony jest od drobnego ujęcia w jaskiniach Wildkirchli, które drastycznie maleje w trakcie letniej suszy.
Aescher
Stary gościniec wita każdego głodnego i wygląda naprawdę ciekawie wśród skalnych półek. To jednak, co mnie najbardziej zaciekawiło to jego historia. Myślę, że to właśnie czyni go tak ikonicznym miejscem w tym górach.

Trasa na Schäfler
Idziemy dalej. Z Wildkirchli i Aescher mamy dwie drogi na słynny szczyt. Możemy wrócić około 30 minutowym spacerkiem na Ebenalp i stamtąd wybrać się na w miarę płaski szlak bądź wybrać bardziej naokoło trasą na moje oko nieco trudniejszą. Na szczęście na stronie mamy dostęp do mapek szlaków wraz z szacowanym czasem, przystankami i oceną trudności szlaku. Przestrzegam was jednak przed jednym – oznaczenia są i łatwo nimi podążać, ale niestety równie łatwo skręcić nie w tę ścieżkę co trzeba. Czasem warto podpytać turystów, by zyskać pewność na niektórych rozwidleniach, które bywają naprawdę zwodnicze. Nie pomaga również fakt, że wszystkie szlaki są oznaczone kolorem czerwonym.
Ja wybrałam trasę nieco trudniejszą i dłuższą, by pocieszyć oko widokami. Z Aescher szłam wzdłuż górskich ścian i licznych miejsc do wspinaczki poprzez Ziesler i Chlus. Nie była to moim zdaniem wymagająca wędrówka. Dopiero przy podchodzeniu pod Chlus rzeczywiście się zmachałam. Większość drogi szłam na płasko podziwiając schronisko Meglisalp leżące na przepięknej przełęczy po drugiej stronie gór. Szlak klasyfikowany jest jako wymagający i przebycie tej trasy dość wolnym tempem zajęło mi około 1h.

Meglisalp
Z tego, co widziałam na mapach droga do tego schroniska wcale nie jest łatwa. Mogę się tylko domyślać jak piękny widok roztacza się z jego okien.
Z Chlus poszłam dalej na Schäfler najbardziej popularną wśród turystów drogą i to dało się zauważyć w natężeniu ruchu na szlaku. Ta część drogi zajęła mi około 35-40 minut i zaklasyfikowana została jako szlak o średniej trudności, ale Bóg mi świadkiem trzeba mieć w sobie sporo pary, ponieważ idziemy dość ostro pod górkę. Podczas mojej bytności w tym miejscu bardziej cywilizowana i łagodna część szlaku była “remontowana”, przez co po prostu zamknięta dla turystów. Miałam więc sposobność iść trawiastym, mokrym szlakiem zastępczym, na którym mało nie wyzionęłam ducha i z tego co widziałam – nie byłam jedyna.
Na górze czeka na nas schronisko i jego wygody, ale przede wszystkim jeden z najpiękniejszych alpejskich widoków jakie w życiu widziałam (co wydaje mi się, że powtarzam za każdym razem gdy jestem w szwajcarskich górach). Jeśli podejdziemy wyżej i na sam szczyt zobaczymy charakterystyczny widok ostrych igliwi piętrzących się przed nami gór. Na górze Schäfler zdecydowanie poczujemy, że jesteśmy na 1924 m.n.p.m!

Trasa z Schaeffler do Seealpsee
Tras mamy kilka do wyboru. Ja wybrałam trasę najszybszą przez Altenalp, ALE niestety zgubiłam się i szczerze mówiąc nie mam pojęcia skąd wyruszała trasa, którą oryginalnie chciałam pójść.
Zamiast zejść prosto do Altenalp doszłam praktycznie granią niedaleko schroniska Mesmer i później poprzez Altenalp w dół do Seealpsee. Zeszło mi się około 3-4h na zejściu i szczerze mówiąc była to chyba najbardziej przerażająca trasa w górach jaką szłam.


Poprzez pionowe schodki w dół, niezabezpieczone granie, łańcuchy, przepastne wyrwy w skałach, sporą różnicę wysokości i przeprawę przez rumowisko skalne, gdzie wydawało mi się, że jeden fałszywy ruch dzieli mnie od popłynięcia lawiną usypanych tu kamieni w przepaść jakimś cudem dostałam się do sielskiego pastwiska, którym wydaje się Altenalp. W leżącej tam chatce można zakupić lokalne sery, co mnie osobiście zdziwiło.

Sielskie pastwisko a tuż za zakrętem mordercze zejście – to chyba charakterystyka większości szwajcarskich gór.
Z Altenalp droga do Seealpsee również nie należała do łatwych. Praktycznie większość szlaku obwarowane jest śliskimi kamieniami i łańcuchami bez których w niektórych miejscach nie ma opcji przejścia. Idzie się głównie przez las, co jesienią stwarza nieco więcej zagrożenia poprzez spadające liście, maskujące bardziej wyślizgane kamienie.
Z tego co mi wiadomo wszystkie trasy prowadzące do Seealpsee są bardzo strome. Spod Aescher szlak nad to jezioro obwarowany jest wielkimi napisami ostrzegającymi o trudności trasy i przestrzegający turystów przed wybraniem się w miejsce, na które nie są przygotowani. Wszystkie szlaki, którymi szłam praktycznie nie są niczym zabezpieczone. Nieustannie ma się do czynienia z towarzyszącą nam przepaścią i należy mieć tego świadomość. Alpy są niebezpieczne. Alpy są wymagające. Przed Alpami należy czuć respekt, ponieważ doświadczanie ich piękna można przypłacić życiem.

Seealpsee
To jedno z najpiękniejszych jezior jakie widziałam. Wszystkie trudy wędrówki wynagrodził mi widok spokojnej toni. Po Seealpsee można pływać łódką oraz przespać się w pobliskim schronisku. Jest to również wspaniały przystanek na drobny piknik czy przegryzkę. Jezioro to najlepiej prezentuje się wczesnym rankiem, chociaż ja będąc tam w godzinach mocno popołudniowych nie mogłam narzekać. Urzekająca toń Seealpsee od razu przyciąga wzrok.

Z Seealpsee do Wesserauen czeka nas około 30-35 minut wędrówki asfaltem w dół. Droga jest mocno stroma, o dużym nachyleniu, dlatego polecam (jeśli mamy siły) po prostu zbiec. Oszczędzimy sobie trzęsących się kolan i bólu mięśni. Warto jednak zatrzymać się na moment tuż za Seealpsee i wsłuchać w szalejące po wąwozie echo.
Przydatne linki
Koleje szwajcarskie – www.sbb.ch
Ebenalp – www.ebenalp.ch
Aescher – www.aescher.ch