Marzy ci się wysoki górski szczyt lub bezkresna droga wśród dzikiej natury? Widzisz siebie z plecakiem, kontemplującego ciszę i wszechmiar horyzontu? Chciałbyś zaszyć się tam, gdzie w końcu bez wrzasku miasta mógłbyś usłyszeć swoje myśli?
Każdy z nas chociaż raz w życiu chciałby porwać się na coś, co wydaje mu się szalone i zarazem tak bardzo właściwe. Dla mnie była to właśnie moja pierwsza wyprawa z plecakiem w górach. Kiedy wróciłam, jeszcze długi czas czułam się zrelaksowana. Nagle ta pogoń za tym co materialne po prostu ustała. Pęd, w którym egzystowałam, był ledwie odczuwalny, a ja miałam wrażenie,
jakbym w końcu mogła naprawdę świadomie oddychać swoim życiem. To wspaniałe uczucie dotąd drzemie mi w głowie, chociaż z plecakiem wyruszam z domu stosunkowo często.
Mam nieodparte wrażenie, że my ludzie zamknęliśmy się sami w tym, co nie jest dla nas naturalne. W czterech ścianach budynków, własnym komforcie, narzuconych regułach. Często wydaje mi się, że duszę się w tym sztucznym systemie, do którego się przyzwyczailiśmy i może właśnie dlatego plecak na ramionach wydaje mi się czymś w rodzaju ucieczki. To tam na zewnątrz, bez względu na pogodę czuję, że żyję i każdemu kto tylko odważy się zrobić pierwszy krok, pomogę przejść bezpiecznie przez swoją pierwszą prawdziwą wyprawę. Bez znaczenia, czy wyjeżdżasz na kilka dni czy może chcesz przejść szlak Appalachów. W każdym przypadku dobrze jest mieć świadomość, z czym się mierzymy i wykształcić w sobie umiejętność przewidywania.
Planowanie wyprawy
Pierwszym, moim zdaniem absolutnie koniecznym krokiem do udanej wyprawy z plecakiem jest plan. Jeśli jest to twoja pierwsza taka wycieczka radzę zacząć planowanie przynajmniej pół roku wcześniej. Najważniejsze pytania, na jakie musimy znać odpowiedzi to: Gdzie konkretnie się wybieram? Jak tam dotrę? Jak będę orientować się w trasie? Czy jest tam stały dostęp do wody? Jaka jest charakterystyka drogi, którą wybrałem? Bez względu na to, czy będziecie iść po piasku wzdłuż oceanu czy górskim szlakiem, pewne kwestie są niezmienne.

czy warto brać mapy?
To, czy weźmiecie papierową mapę czy będziecie korzystać z aplikacji w telefonie (pamiętajcie o tym, że mapa musi działać też offline) to już kwestia indywidualna. Ja zawsze wolałam mieć ze sobą wersję papierową foliowaną (deszcz nie wybiera), bo bardziej zawierzam papierowi niż technologii. Na niektórych szlakach musiałam mapę sama drukować z wersji internetowych. Na krótkich szlakach lubię korzystać z aplikacji map turystycznych lub mapy.cz
Trzeba pamiętać o tym, że musimy dostać się jakoś na punkt początkowy naszej trasy. Nie powinno być to mocno problematyczne jeżeli wybieramy się pociągiem, jednak często trasa obejmuje wycieczki samolotem, przekraczanie granic kraju czy podróż autem, które w niektórych przypadkach może być balastem (ponieważ trzeba jakoś po nie wrócić i mieć gdzie je bezpiecznie zostawić). Przy podróży samolotem należy mieć na względzie kwestie przewozu bagażu. Nie weźmiemy na przykład do plecaka butli propan – butan czy denaturatu jako paliwa do naszej kuchenki turystycznej. Ponadto najprawdopodobniej będziemy musieli wykupić bagaż rejestrowany ze względu na znaczne ograniczenia przewozu wielu rzeczy takich jak chociażby nóż przy bagażach podręcznych. Jadąc autem możemy zabrać większy ekwipunek, ale musimy pamiętać, że jest to nieco zwodnicze, gdyż jesteśmy narażeni na awarie, na kradzieże, no i zmorę wszystkich kierowców czyli bezpieczne parkowanie. Poza tym przy dłuższych trasach musimy zatroszczyć się o to by po auto bezproblemowo wrócić, co może również przysporzyć problemów.
Przekraczanie granicy należy potraktować poważnie. Kwestie takie jak: czy potrzebujemy paszport, jakie są warunki wjazdu do kraju, jakie są produkty zakazane w przywozie (zwłaszcza trzeba zwrócić uwagę na mięso, alkohol i papierosy) to absolutna podstawa. Równie ważny jest research odnośnie tego, czy możemy realnie zarazić się tam chorobami tropikalnymi (i nie tylko). Dobrze jest porządnie sprawdzić wszystkie czynniki, na jakie możemy narazić się poprzez pobyt w obcym kraju, nawet jeśli zagrożenia nie nasuwają nam się w pierwszym momencie. Ja zwykle badam również dane odnośnie wścieklizny, bezdomności zwierząt, terenów sejsmicznych oraz występowania jadowitych pająków i węży. Strach to największy motywator.

Naturalne granice
Nierzadko przyjdzie wam zmierzyć się na szlaku nie tylko z granicami własnych możliwości czy granicami państwowymi, ale i naturalnymi barierami, które mogą początkowo dać się we znaki. Na Kungsleden były to dla mnie rzeki, które stanowiły czasem ciężką jengę, której wygraną były moje suche buty i skarpety. Była to też trochę taka dziecięca frajda, szybko na szlaku nauczycie się, że przeszkody bywają źródłem niewyczerpanej radości!
Może to oczywiste, ale powinniśmy zaplanować sobie skąd i dokąd chcemy dojść. Najlepiej mieć plan A, B i C. W trakcie wędrówki nigdy nie wiadomo, co się zdarzy. Być może z jakiegoś powodu będziemy chcieli przerwać wyprawę, a być może wydłużyć o kilka dni. Warto na takie okoliczności porządnie się przygotować. Ważne jest by sprawdzić czy mamy stały dostęp do wody na szlaku. Jeśli nie, musimy zobaczyć gdzie mamy zbiorniki i czy woda jest zdatna do picia. Jeśli nie możemy tego ustalić, powinniśmy zabrać tabletki do oczyszczania wody. Zajmują niewiele miejsca i mogą łatwo uratować z opresji. Klimat i sprawdzenie typowej pogody w okresie, w którym jedziemy pozwoli nam przygotować odpowiedni ekwipunek, chociaż gorąco polecam być chociaż odrobinę przygotowanym na skrajności klimatyczne (sama na nie trafiłam).
Spanie
Spanie na dziko to temat rzeka. Polecam przed pierwszą wyprawą wybrać się na weekendowe spanie w polskich lasach. Jest to w miarę bezpieczne rozwiązanie, a przy okazji będziemy w stanie sprawdzić, czego nam jeszcze brakuje lub co musimy poprawić. Sen jest niezwykle ważną składową naszego życia, bez względu na to czy jesteśmy w ciepłym domu czy w środku lasu w namiocie. W Polsce biwakować można tylko w wyznaczonych miejscach. Do spania na dziko Lasy Państwowe przygotowały odpowiednie areały, pozwalające nam korzystać bezpłatnie z dobrodziejstw lasu (tzw. nocowanie w lesie możecie sprawdzić w bazie lasów). W niektórych miejscach można również palić ogień (i przetestować tym samym kuchenkę). Obowiązuje zasada „jakim zastałeś, takim zostaw” i warto wdrażać ją w życie nie tylko podczas biwakowania. W podstawy dobrego noclegu moim zdaniem wpisują się: odpowiedni namiot, dobrze dobrany, porządny śpiwór, latarka i karimata.
Widoki za oknem
Najfajniejszą rzeczą w nocowaniu w namiocie jest budzenie się w miejscach wręcz zapierających dech w piersiach. Wodospady, góry, piękne zachody słońca – tu z dala od cywilizacji można poczuć to całą duszą i sercem.

Namiotów na rynku mamy naprawdę wiele. Im więcej będziemy się w nie wczytywać, tym bardziej zawiły zda się nam ten temat. Na początek radzę uściślić podstawy, czyli ile osób ma spać w namiocie i jak ciężki namiot będziemy w stanie unieść. Opcji jest naprawdę wiele i jest w czym przebierać. Porządny namiot może uszczuplić nieco naszą kieszeń, ale pamiętajmy że jest to wybór na lata. Ja na swoją wyprawę wybrałam dwuosobowy namiot z tropikiem i dwoma przedsionkami na bagaże. Wybór jest trafiony w dziesiątkę, był testowany i spełnia wszystkie moje wymagania. Na wszelki wypadek jednak zawsze chowam do plecaka taśmę naprawczą.

Wygoda w namiocie
Niezwykle cenną wiedzą jest jak zapewnić sobie komfort i bezpieczeństwo spania w naturze. Dobry sen to nie tylko karimata i śpiwór, ale i odpowiednie miejsce do rozstawienia namiotu – płaskie, schowane od wiatru, przy źródle wody, ale ze stabilnym, suchym podłożem. Uważać trzeba również na zbocza i rozstawianie namiotów pod kątem (zwłaszcza w deszczu) oraz na terenach, a których występują pływy. Jeśli mamy w pobliżu mech warto bezpośrednio pod namiotem ułożyć sobie tzw. łóżko traperskie.
Śpiworami kierują podobne zasady. Kupując jakikolwiek sprzęt trekkingowy zasady są proste. Jakość (chociaż nie zawsze) idzie w parze z ceną i dokładnie tak samo jest z wagą. Im lżej, tym zwykle drożej. Zanim pojedziemy musimy zmierzyć się z kupnem śpiwora. Warto wybadać w jakich warunkach będziemy przebywać i dostosować odpowiednio termikę. Z doświadczenia zauważyłam, że i ja i moi koledzy i koleżanki mają różne zdanie na temat tego, co podają producenci. Dla mnie zwykle śpiwór jest mniej ciepły, niż podaje producent, inni z kolei w tych samych warunkach będą się grzali. Trzeba brać poprawkę na to, co jest podawane i zdać się na instynkt. Niestety. Pamiętajmy, że poza śpiworem komfort termiczny może zapewnić nam również czapka, rękawiczki, skarpety i odpowiednia odzież termiczna. Sam śpiwór ma za zadanie zatrzymać nasze ciepło najszczelniej jak może, sam w sobie nas nie ogrzeje.

specyfikacja
Podstawowym parametrem jeśli chodzi o śpiwory jest oczywiście ich specyfikacja. Na szlaku liczy się przede wszystkim waga i komfort termiczny. Jeśli nie wiemy od czego zacząć poszukiwania, radzę zacząć właśnie od ustalenia czego na wybranym przez nas szlaku będziemy potrzebować.
Jeśli chodzi o poduszki można skusić się na rogale, dmuchane turystyczne poduszki i tym podobne. Jeśli jednak oszczędzamy nasze plecy, może okazać się, że nie weźmiemy ze sobą nic. Ja osobiście wypychałam ubraniami worek od śpiwora i sprawdziło się to naprawdę dobrze, a oszczędziło mi noszenia.
Karimata ma izolować was od ziemi i chociaż w jakimś stopniu wyrównać podłoże, na którym śpicie. Ja zamiast karimaty skusiłam się na ultralekki samopompujący się materacyk i sprawdził się on świetnie. Warto zainwestować w porządną karimatę, bo za stosunkowo niewiele więcej pieniędzy można dorwać naprawdę dobrą jakość.
Warto postarać się też o latarkę i przed zaśnięciem wybrać jakieś miejsce do załatwienia podstawowych fizjologicznych potrzeb, gdzie nawet po ciemku w razie potrzeby będziemy mogli bezproblemowo i bezpiecznie zrobić to co konieczne.
Gotowanie
Gotowanie to kolejna kobyłka, z którą trzeba się zmierzyć. Tutaj bazowałabym na wyborze dobrej kuchenki turystycznej, lekkich przyborach kuchennych i dobrego zaplanowania posiłków. Pierw najlepiej ustalić, czy w miejscu, w którym będziemy wolno palić ogień. Czasem jest to zabronione, czasem też znajdziemy się w miejscu, gdzie zwyczajnie nie znajdziemy opału. Warto sprawdzić takie możliwości i popróbować różne opcje rozpalania ogniska przed wyjazdem, żeby podszkolić umiejętności. Czasem warto pomyśleć o zapałkach harcerskich.
Jeśli chodzi o kuchenki turystyczne, mogę wyróżnić podstawowe dwa rodzaje takich kuchenek. Będzie to kuchenka działająca na nabój propan – butan lub mniej popularna kuchenka na paliwo płynne (zwykle denaturat, ale niektórzy używają też benzyny). Każda z nich ma swoje plusy i minusy. Podstawowym rozróżnieniem jest łatwość rozpalania ognia na kuchence, gdzie królują kuchenki na propan – butan. Minusem ich jest jednak słabsze rozpalanie w niższych temperaturach (niektórzy zapobiegają temu chowając butlę w śpiworze). Kuchenki na paliwo płynne z reguły trudniej się rozpala i z początku może być również większy problem z utrzymaniem płomienia, gdyż są bardziej podatne na zdmuchiwanie płomienia przez wiatr. Tak czy siak warto zainwestować w osłonkę. Waży ona niewiele i zwykle jest dość poręczna w plecaku. W ostatnich latach popularny stał się też jetboil, którego zakwalifikowałabym jako typ kuchenki na nabój propan – butan. W mojej ocenie jednak jest on dosyć nieporęczny na dłuższe wyprawy.
Ważne, byśmy pomyśleli o tym w czym chcemy gotować. Leciutkie garnki, plastikowe lub metalowe składane noże, bukłaki lub butelki na wodę. Wszystko zależy od preferencji, ale ważne by trzymać się trzech zasad: ma być lekko, wszystko co bierzemy ma być potrzebne i poręczne. Nie chcemy brać ze sobą zbędnego balastu, chociaż może nam się wydawać, że w tym momencie wszystko będzie potrzebne. Myślmy realnie, oszczędzajmy miejsce w plecaku i nasze plecy. Ja na swoją wyprawę zabrałam aluminiową manierkę z uchwytem do transformacji pokrywki w patelnię, nóż sprężynowy, dwie łyżki i dwie butelki na wodę 0,7 l. Więcej nie używałam, za niczym nie tęskniłam, tyle mi wystarczyło.

Gotowanie na szlaku
Ile piechurów, tyle sposobów na przygotowanie posiłku. Ja zawsze odpalałam kuchenkę przed wyjściem na szlak i wieczorem po rozbiciu namiotu. Jeśli idziecie sporo kilometrów, przygotujcie się jednak, że czasem zagotowanie wody w garnku po całym dniu trudów wydaje się wręcz wysiłkiem ostatecznym.
Posiłki to szalenie ważna kwestia. Na początek warto oszacować jakie mamy zapotrzebowanie energetyczne i wedle tego działać. To, co mnie osobiście zaskoczyło, to fakt, że pomimo posiadania tony jedzenia ze sobą, nie byłam w stanie wepchnąć w siebie tyle, ile zaplanowałam. Na to więc radzę wziąć poprawkę i zaopatrywać się w małe objętościowo, ale wysokokaloryczne jedzenie. Polecam liofilizaty, chociaż z początku byłam mocno sceptyczna w stosunku do nich. Jednak po całym dniu chodzenia często marzyłam o tym, by tylko zagotować wodę w garnku, wlać ją do opakowania i tyle. Warto pamiętać o puree ziemniaczanym w proszku, pakowanych próżniowo twardych kiełbasach, płatkach owsianych, batonach energetycznych. Ja na swoją wyprawę zrobiłam sobie coś, co nazywaliśmy „masą mocy”. Były to zmielone daktyle, masło orzechowe i zmielone orzechy (do wyboru, u mnie były migdały i włoskie). Jest to bomba tłuszczowo – białkowo – węglowodanowa i naprawdę działa jeśli chodzi o szybkie zaspokojenie głodu. Często dodawaliśmy ją również do porannej owsianki. Warto pamiętać też o gotowych sosach, dostępnych w sklepach, o bardzo szybkim w gotowaniu makaronie ryżowym (chociaż ten niestety zajmuje sporo miejsca) i o małych objętościowo, lekkich smaczkach, które po tygodniu jedzenia w dziczy umilą nam nieco wieczory. Dla mnie były to tabletki witaminowe w różnych smakach (zamiast zwykłej wody), przyprawy, gorące kubki, kawa i herbata oraz mieszanki do owsianki (żurawina, rodzynki, liofilizowane owoce). Warto ułożyć sobie urozmaicone menu, by nie mieć odruchu wymiotnego na widok tego samego dania kolejny dzień z rzędu. Moje posiłki zwykle bazowały na porządnym śniadaniu, przekąskach w trasie i obfitszej kolacji.
Pamiętajmy, że razem z nami jeść lubią również dzikie zwierzęta. Warto zabezpieczać resztki, wieszając je wysoko na gałęziach drzew lub jeśli nie ma takiej możliwości po prostu porządnie je zabezpieczyć, by nie narazić się na odwiedziny w ciągu nocy.
Robale
Mówiąc o małych przyjaciołach… na wielu szlakach niezwykle chętnie dołączą do was komary. Kiedy byłam w Szwecji, pierwszy raz w życiu musiałam przed nimi uciekać. Przed komarami uchronią nas środki antykomarowe – zawierające DDT (im więcej tym skuteczniej), olejki eteryczne (słyszałam, że dobrze działa lawenda, ale nie testowałam). Dobrze sprawdzą się również kapelusze z moskitierami, których zazdrościłam wszystkim piechurom, którzy o nich pomyśleli i odzież deklarująca ochronę przeciw robactwu.
Higiena osobista
Warto pomyśleć o luksusie, jakim będzie zachowanie higieny osobistej na szlaku. Tutaj króluje przede wszystkim pasta do zębów i szczoteczka, mały grzebień do rozczesywania włosów (to jest luksus, serio), organicznych środkach myjących, przyjaznych środowisku (ja wzięłam mydło do mycia ciała i włosów w kostce) i czymś, czym będziemy w stanie uprać nasze brudne gacie i skarpety (chociaż mydło może służyć do wszystkiego). Dodatkowo należy mieć ze sobą jakiś szybkoschnący ręcznik. Prałam w garnku aluminiowym i myłam się głównie w jeziorach przy szlaku. Woda była tam naprawdę lodowata, jednak kilka razy przemogłam się i zanurzyłam, odkrywając magię zimna. Moje ciało doznało prawdziwej ulgi po trudach wędrówki, a ból stóp odchodził w zapomnienie. No i to uczucie bycia czystym po całym dniu pocenia się jest po prostu bezcenne. Jeśli chodzi o załatwienie potrzeb fizjologicznych, można zgarnąć saperkę lub próbować zakrywać jakoś to, co po sobie zostawiliśmy. Jeśli używamy papieru, radzi się go po prostu spalić, ponieważ pomimo tego, że większość z nich jest całkowicie biodegradowalnych, utrzymują się one długo w środowisku i po prostu rażą innych piechurów. Wszystkie śmieci oczywiście niesiemy ze sobą aż do pierwszego śladu cywilizacji (czytaj: kosza na śmieci), dlatego warto mieć ze sobą kilka zwykłych worków na śmieci.

Pranie
Pranie jest zazwyczaj absolutną koniecznością. Na długie szlaki z pewnością nie starczy par czystych skarpet i bielizny, a świeżość jest tu towarem luksusowym. Na pewno trzeba jednak uważać w klimatach mocno wilgotnych czy tropikalnych – ubrania niestety mogą tam słabo schnąć, a w mojej ocenie już lepiej chodzić brudnym niż mokrym. Jeśli przecinamy na trasie miasta – może to właśnie to jest ten dobry moment i miejsce na pranie? Pamiętajmy jednak przede wszystkim o środowisku i używajmy biodegradowalnych środków myjących.
Odzież
Mierząc się z wybranym szlakiem, musimy wziąć pod uwagę kilka spraw. Są to wygodne buty, odpowiednia odzież do wędrówki, plecak i sposób nawigacji w terenie (zwykle mapa, ale nie zawsze).
Buty to pierwsza rzecz, którą powinniśmy wybrać i przetestować w warunkach polowych! Nie ma nic gorszego niż obcierające obuwie, dyskomfort podczas chodzenia, palące bólem stopy i mokre skarpety przy braku wodoodporności. Buty są waszą przepustką do bezpieczeństwa na szlaku i mogą być źródłem przyjemności, jaką czerpiecie z przebywania na zewnątrz. Ja zwykle wybieram buty trekkingowe za kostkę dla maksimum bezpieczeństwa. Możemy oszczędzać na wielu rzeczach, ale stanowczo odradzam oszczędzania na butach, choćby i były horrendalnie drogie. Jest to inwestycja w wasze zdrowie i bezpieczeństwo. To, co musimy wziąć pod uwagę to wodoodporność, komfort termiczny, waga butów, oczywiście ich wygoda oraz przyczepność podeszwy do podłoża. Pamiętajmy, że czasem trzeba pierw buty porządnie rozchodzić, by dobrze nam służyły, więc nie skazujmy ich na potępienie po pierwszym odcisku. Poza butami trekkingowymi polecam też wzięcie jakiś klapek. Jest to taki mały luksus, po całym dniu w ciężkim obuwiu.

buty twoim przyjacielem
Mam trzy pary butów trekkingowych w domu i każde kocham na swój sposób. Czasem te droższe wcale nie oznaczają lepszych – stopy to nie chińska produkcja maszynowa, każde są inne. Jest jednak jakaś magia w zakładaniu ich na stopy, człowieka od razu opanowuje radosne oczekiwanie na kolejną przygodę, zmienia się samopoczucie i nagle w naszych myślach niemalże już zdobywamy Annę Purnę.
Jeśli chodzi o plecak ja lubię plecaki, które otwierają się z przodu, żeby łatwo było wyciągać z nich rzeczy. Także kieszenie po bokach i klapa u góry dla ekstra miejsca i szlufki, do których można na karabińczyk poprzyczepiać jakieś bambetle typu kubek czy butelka na wodę są bardzo przydatne. Każda możliwość przypięcia czegoś poza plecakiem jest na wagę złota. Musimy zastanowić się nad odpowiednią pojemnością i ciężarem, który będziemy nieść. Tu zasada im większy plecak tym lepszy słabo działa, więc lepiej dostosować wielkość do możliwości. Oczywiście lekki plecak będzie lepszy dla naszych pleców. Na szlaku liczy się każdy gram!

Czasami naprawdę zadziwia mnie jak różni od siebie jesteśmy na szlaku! Każdy uczy się na własnych błędach, ale jednak niektórym uchodzi na sucho to, co inni od razu boleśnie odczuwają. Grunt to wygoda!

Odzież to temat rzeka. To, co zwykle musimy ze sobą mieć to bielizna, koszulki i spodnie (najlepiej trekkingowe, ale można zabrać po prostu to, w czym nam wygodnie). Pamiętajmy, że bawełna to nie najlepszy wybór – wchłania ona wilgoć, trudno się suszy, przez co może wyziębiać organizm, łatwo łapie brzydkie zapachy i często drażni skórę. Tu bardziej odpowiednie będą mieszanki poliestru, a przede wszystkim najdroższa królowa wśród piechurów – wełna z merynosa. Sama na własnej skórze poczułam jak dobrze mieć chociaż jedną parę majtek i skarpetek z wełną z merynosa i polecam wam ten materiał, chociaż wiem, że potrafi po kilku praniach brzydko się zmechacić. Spodnie najlepiej wybrać takie, które będą wygodne, nie będą chłonęły potu i w jakiś sposób was ochronią (przed słońcem, patykami na szlaku czy komarami).

bielizna termiczna
Rzecz absolutnie podstawowa. Dobrze dobrana bielizna termiczna to trekkingowe złoto, które szybko docenicie. Bez względu na to w jakich warunkach będziecie wędrować – zawsze polecam wzięcie bielizny termicznej! W swojej szafie mam bieliznę firmy Brubeck i jest z niej bardzo zadowolona.
Ważna jest również kurtka przeciwdeszczowa. Tu powinniśmy kierować się parametrami kurtek. Jedną z nich jest oddychalność materiału, drugim przepuszczalność podczas deszczu. Zwykle jest to wypisane w mm, podobnie jak podaje się opady deszczu. Im wyżej, tym szczelniejsza i bardziej wodoodporna kurtka. Jeśli będziemy w klimacie, w którym często pada, warto pomyśleć również o wodoodpornych spodniach i mieć na względzie fakt, że suszenie może w takich miejscach nigdy nie dojść do skutku. Kurtka musi mieć również odpowiednią oddychalność – nikt nie chce iść z wrażeniem, że owinął się w zapocony plastik. Kurtka powinna nas również ochronić przed wiatrem, który często może wyrządzić nawet więcej szkód dla ciała niż deszcz. Dla kobiet polecam staniki sportowe zamiast normalnego biustonosza. Zwykle materiały, z których są wykonane są odpowiednie do noszenia nawet kilkanaście dni, szybko schną, są przepuszczalne i oszczędzają nasze piękne biustonosze, których po prostu szkoda zniszczyć na szlaku (nie mówiąc już o wygodzie). Oczywiście czapka, rękawiczki, bufka lub szalik (osobiście polecam wielofunkcyjne kominy i bufki), a także lekka kurtka puchowa na zimne noce to podstawowe wyposażenie.
Nawigacja na szlaku to bardzo ważny element podróży. Już wcześniej musimy zdecydować czy to będzie mapa, kompas, czy może mamy ściągniętą mapę offline i jesteśmy absolutnie pewni, że przez kilka dni nasz telefon da radę nas poprowadzić (generalnie odradzam bezwarunkowe ufanie elektronice, ale co kto lubi). Jeśli jesteśmy kompletnie nowi w korzystaniu z takich wynalazków, ćwiczmy zanim pojedziemy na wyprawę, po prostu w pobliskich lasach i w terenach, które znamy.

Punkty orientacyjne
Posiadanie mapy to tylko początek przygody w nawigowaniu w terenie. Warto po drodze sprawdzać mapy postawione na szlaku czy sprawdzać punkty orientacyjne – charakterystyczne miejsca, które utwierdzą nas w tym, gdzie dokładnie jesteśmy. Jest to ważne nie tylko dla całej wędrówki, ale i przekonania się ile już przeszliśmy, jakie mamy tempo i czy dojdziemy na noc do miejsca, które sobie pierwotnie zaplanowaliśmy na nocleg. Na pierwszą wyprawę warto jednak wybrać sobie szlak dobrze oznakowany.
Przygotowanie fizyczne
Odpowiednia forma jest szalenie ważną kwestią. Musimy mieć na względzie, że zwykle nasze plecy nie biorą tyle na siebie, a nasze stopy nie są przyzwyczajone do długich wędrówek z obciążeniem. Dlatego w mojej ocenie naprawdę ważne jest, by przed pierwszą wyprawą po prostu się do tego przygotować. Konkretnie zapiszmy sobie, ile kilometrów dziennie mamy zamiar pokonywać na docelowym szlaku i choćby tylko w weekendy zróbmy jakiś plan na piesze wędrówki z obciążeniem. Polecam stopniowo zwiększać ciężar plecaka, by przyzwyczajać plecy do wysiłku. To samo tyczy się liczby pokonywanych kilometrów. Jest to ważne również dlatego, iż niewyćwiczone mięśnie, stawy, ścięgna i więzadła są skore do kontuzji, a wypadki są zdecydowanie najgorszym scenariuszem na takich wycieczkach. Bardzo często na szlaku w polskich górach spotykałam ludzi, których zwiodła własna forma i wracali ze skręconymi kostkami lub bolącymi kolanami. Zadbajmy o swoje zdrowie i komfort i zacznijmy przygotowanie fizyczne już wcześniej.

Spacery z obciążeniem, bieganie czy wchodzenie po schodach to bardzo dobry sposób na przygotowanie się do wyprawy. Warto przed wyjściem na szlak sprawdzić się w trudniejszych warunkach, szlak z pewnością zweryfikuje każdy aspekt waszego przygotowania.

Apteczka
Apteczka to bardzo ważny element wyposażenia i warto porządnie ją przygotować. To, co na pewno powinno się tam znaleźć to plastry (najlepiej wodoodporne), coś na pęcherze i odciski, bandaż elastyczny i zwykły (nierozciągliwy), gaza i woda utleniona (lub inny środek odkażający). Jeżeli chodzi o leki, warto mieć coś przeciwzapalnego i przeciwbólowego, elektrolity w saszetkach, a także środki przeciw biegunce i alergii. Warto zaobserwować, czego najczęściej używamy i wsadzić chociażby kilka tabletek „na wszelki wypadek”. Jeśli idziemy naprawdę z dala od cywilizacji warto zaopatrzyć się również w szwy w plastrach. Apteczka każdego piechura wygląda trochę inaczej i warto jak najlepiej ją do siebie dostosować.

indywidualne podejście
Apteczka to kwestia bardzo indywidualna i tak trzeba to traktować. Warto pomyśleć tu o wszystkim, bo szczerze powiedziawszy nigdy nie wiadomo, co się może zdarzyć. Dobrze zorganizowana apteczka nie zajmie wam dużo miejsca, a może ocalić na szlaku.
Co jeszcze warto wiedzieć?
Warto ułatwić sobie życie na szlaku odpowiednio się pakując. Na wierzch kładźmy prowiant, kurtki przeciwdeszczowe, rzeczy, których możemy potrzebować w trasie, by nie wybebeszać wszystkiego ze środka.
Aparat fotograficzny to często bardzo ważny element wyposażenia. Warto pomyśleć o warunkach, w jakich będzie trzymany, dodatkowych zabezpieczeniach czy choćby twardym etui. Ja na takie cele wybrałam sobie aparat radzący sobie z wodą, mający żywotną baterię i jednocześnie cud
Przed rozbiciem namiotu warto wybadać grunt. Zwróćmy uwagę na płynące nieopodal rzeki, podmokłe tereny, wzgórza i pochyłości.
Czasem najzwyczajniej w świecie pogoda jest do kitu. Możemy mieć wtedy problem z ugotowaniem kolacji czy śniadania, warto na takie ewentualności mieć jakiś zapas, który zaspokoi nasz głód i pozwoli przeczekać nieco brzydką pogodę. Warto również planując wyprawę zabezpieczyć dzień lub dwa zapasu, w razie, gdybyśmy nie dali rady zawędrować tyle, ile byśmy chcieli.